poniedziałek, 27 października 2014

Krynica Morska 2014

Jak wiadomo sezon turystyczny trwa mniej więcej od czerwca do sierpnia, ale my postanowiliśmy wybrać się nad morze właśnie w październiku. Wyjazd nie był jakoś imponująco długi, bo wyjechaliśmy tylko na weekend 25-26.10.

Dlaczego Krynica Morska?
Zacznijmy od tego, iż jeszcze tam nas nie było, więc postanowiłam, że czemu nie, musimy zobaczyć, jak tam wygląda. Poza tym byłam ciekawa, jak to jest, gdy po jeden stronie mamy morze, a kawałek dalej, po drugiej stronie miasteczka zalew. Dodatkowo muszę powiedzieć, że trafiliśmy na bardzo fajny ośrodek, gdzie nie musieliśmy ponosić dodatkowej opłaty za psa.



Niestety był jeden, mały mankament. W sobotę, gdzie zaplanowaliśmy sobie łażenie, zwiedzanie i oglądanie okolicy, w najcieplejszym momencie dnia temperatura podniosła się do zawrotnych 5 stopni. Przez większość dnia było zimno, bo termometr pokazywał 3,5 stopnia, ale my się nie poddawaliśmy. Pojechaliśmy do miejscowości Piaski, która znajduje się zaraz przy granicy z Rosją. Dla ciekawostki dodam, że to również granica Unii Europejskiej oraz granica NATO, więc światowo i na bogato ;)


Bardzo dużym plusem było to, że plaża praktycznie była pusta. Kilka osób spacerowało brzegiem morza, a tak to pustki. Nikt się nie czepiał, że pies biega bez smyczy, a dzięki temu Habsiu mógł szaleć i biegać za patolami.




Co ciekawe w okolicznych lasach jest bardzo dużo zwierzyny, którą można spotkać jadąc samochodem. Sami spotkaliśmy jelenia, lisa, zająca, wiewiórki i dziki, które udało nam się uwiecznić na zdjęciach.


Głównymi atrakcjami dla Habsa było spacerowanie po lesie i zwiedzanie razem z nami punktów widokowych oraz co najważniejsze spacer po plaży.
W lesie, jak to w lesie jest ciekawie...



Ale to na plaży czuję się, jak ryba w wodzie ;)




Generalnie nasz pobyt uważam za udany. Oczywiście, gdyby było trochę cieplej, to bym się nie pogniewała, ale nie ma, co narzekać.Habsterski zadowolony i spał, jak zabity, więc myślę, że i on uznaje wyjazd za udany. Mimo chłodu i wiatru nie zraziliśmy się do wyjazdów nad morze poza sezonem i mamy już wstępnie zaplanowany wyjazd nad morze, gdy będzie zima i śnieg. Znając naszą polską zimę, to nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się taka pogoda, ale my nie możemy się już doczekać.


poniedziałek, 20 października 2014

PSIjacielu drogi, czyli grosz do grosza na psiejskie wydatki

Ten artykuł powstał na potrzeby akcji: "PSIjacielu drogi"  i ma na celu ukazanie tego, że pies to nie tylko świetna zabawa, wspaniały przyjaciel, ale i wydatki, które chwilami nie są wcale małe.





Zapraszam również na Facebook'a:


Jeśli zastanawiasz się nad kupnem lub adopcją psa, zastanów się dobrze. Pies, czy inny zwierzak to nie tylko zachwyt, radość, najlepszy przyjaciel, ale i istota, którą musimy się zaopiekować i częstokroć wydawać nie małe pieniądze, aby zapewnić odpowiednie warunki dla naszego pupila.


Habs jest ze mną od 10 kwietnia 2013 roku. Jak można zauważyć nie był ze mną od szczeniaka, ponieważ adoptowałam go z fundacji. W październiku minęło 1,5 roku odkąd Habałaba jest ze mną, więc takiego okresu będą dotyczyły moje obliczenia :)



Pies ;)

Jako, że Habs jest psiakiem adoptowanym z fundacji nie kosztował mnie nic, jednak z racji tego, że musiałam go odebrać z domu tymczasowego, mogę doliczyć 300zł za samo paliwo. Pokonałam wtedy ponad 400km w jedną stronę, aby spotkać mojego, rudego przystojniaka :) Rubryka z kosztami jedzenia będzie za chwilę, ale dodam tutaj od razu 100zł, jakie zapłaciłam za worek karmy, którą jadł wcześniej Habs.
Suma: 400zł.

To, co Habsterski lubi najbardziej, czyli jedzenie.

Tak, tutaj mamy tak zwany "temat rzeka". Z racji tego, że Habs jest psem wszystkożernym i w sumie zjadłyby konia z kopytami, mój rachunek mógłby tutaj się ciągnąć i ciągnąć. Generalnie staram się kupować karmę bez zbożową, z jak największą ilością mięsa. Próbowaliśmy różnych karm i kończyło się to dla nas z rożnymi skutkami. Zaokrąglając cenę za worek karmy 12-15 kg, który starcza nam na ok.1,5 miesiąca wydajemy 150zł. Rocznie daje nam to kwotę 1200zł.

Do tej pory wydałam na karmę: 1800zł.

Karma, karmą, a co na deser?
Zacznijmy może od łakoci, które sama dla niego przygotowuję. Tutaj mamy cały przekrój od galaretek z kurzych łapek, po ciasteczka: serowe, jabłkowe, pasztetowe, szpinakowe, wątróbkowe, czy ziołowe. Koszt "wyprodukowania" przysmaków różni się i jest uzależniony od konkretnego przepisu. Ciasteczek i galaretek nie przygotowuję codziennie, ale co najmniej raz na miesiąc. Koszt przyrządzenia jednej porcji to ok. 10zł.
Do teraz: 180zł.

Pieczone ciastka nie wystarczą. Do czyszczenia zębów, zmęczenia psa i ogólnie dla walorów smakowych zamawiam dla Habsa gryzaki różnej maści. Suszone chrząstki wołowe, penisy wołowe, suszone uszy, żwacze itp. Zamówienia robię z jednego sklepu internetowego, więc łatwo podać mi konkretną kwotę. Suma zakupów wynosi: 416,79zł.

Doliczyć muszę jeszcze przysmaki kupione tu i tam. To przy okazji zakupów w sklepie internetowym, to poleciła mi coś koleżanka i dla samego spróbowania. Miesięcznie wydaje na takie "zachcianki" ok. 10zł
Do tej pory: 180zł.

Weterynarz/zdrowie

Szczepienie przeciw wściekliźnie 30zł
Pakiet szczepień przeciw innym chorobom/ wiurusówkom Habs miał zrobiony jeszcze, jak był pod opieką Fundacji, a z racji tego, iż powtarza się je, co 2 lata odszedł nam koszt ok.60zł

Odrobaczanie kosztowało nas do tej pory 120zł

Wizyta u weterynarza, która związana była z pojawieniem się guzka u Habsa- 30zł

Badania krwi (morfologia + biochemia)- 80zł

Czyszczenie gruczołów- 30zł
Czyszczenie uszu (przy okazji demonstracja i teoria, bo później zaczęłam sama czyścić uszy Habsa)- 10zł

"Pakiet" wizyt, które odbywaliśmy z racji alergii, która pojawiła się u Habsa, w tym część tabletek i zastrzyków, które przyjmował- 400zł.
Do tematu alergii podepnę również:
* krople do oczu, które kupiłam w zwykłej aptece- 30zł
* hipoalergiczna karma (swoją drogą się nie sprawdziła), mały worek, 75zł
* tabletki, które sprowadzałam z Niemiec, 35€, co po przeliczeniu daje nam 140zł
* kołnierz- 35zł
* bandaże, opatrunki- 20zł

Suma: 1000zł.

Suma w tej kategorii byłaby jeszcze wyższa, ale ominął nas koszt kastracji, która została wykonana przez fundację, z której adoptowałam Habsa.



Higiena/ suplementy

Sama kąpię Habsterskiego 2 razy w roku, więc wizyty w psim SPA odpadają, jednak mamy tutaj:
* szampony- 30zł
* obroże przeciw pchłom kleszczom- 150zł
* krople Fiprex- 20zł
* obcinaczki do pazurów- 20zł
* chusteczki do czyszczenia uszu- 18zł
* zgrzebło- 20zł
* furminator- 70 zł
* olej lniany- 60zł
* olej z łososia- 40zł
* olej z pestek dyni- 15zł
* siemię lniane- 20zł
* tabletki osłaniające (podczas przyjmowania leków na alergie)- 30zł
* żelazo- 10zł
* tabletki "na stawy" 150zł

Daje nam to w sumie 653zł.

Idąc dalej mamy akcesoria.

Każdy, kto decyduje się na zakup, czy adopcję psa, musi sie liczyć z zakupem wyprawki. W niezbędnym minimum znajdzie się smycz, szelki, legowisko, adresówka, legowisko, saszetka na smaczki itd.
* 2 pary szelek- 220zł
* smycz- 150zł
* miski(w tym podróżna)- 90zł
* bidon- 15zł
* adresówki ( w tym wszystkie zgubione)- 60zł
* legowisko- 50zł
* światełka (aby pies był widoczny po zmroku)- 10zł
* worki na kupy- 100zł
* pudło na karmę- 25zł
* mata samochodowa- 50zł
* kleszczołapki- 15zł

Podsumowując wszystko wyszło nam 785zł.

Oczywiście można kupić tańsze szelki, smycz, czy zrezygnować z pudła na karmę, ale to już kwestia indywidualna.




Zabawki

Tutaj mamy zabawki rożnej maści od piłek do rzucania i na smakołyki, przez szarpaki, pływające gadżety, czy frisbee. Kwota, jaką wydałam na wszelkiego rodzaju umilacze czasu wolnego to: 150zł. Muszę jednak dodać, że mamy szarpaki własnej produkcji, które wykonujemy ze... starych skarpet, oczywiście czystych! ;)

Inne wydatki

Wakacje/ wyjazdy
Z racji tego, że lubimy zwiedzać, Habs jeździ ze mną to nad morze, nad jezioro, do znajomych. Zabieram go praktycznie wszędzie, gdzie mogę. Nie płacimy za bilety, bo poruszamy się samochodem, więc odpadają nam pewne koszty, trzeba się jednak liczyć z pewnymi nieudogodnieniami. Z racji tego, iż Habsterski jeździ na tylnej kanapie pasażerów, to zajmuje trochę miejsca. Obok niego na kanapie usiądzie jedna osoba, jeśli zrobią to dwie, jest już trochę tłoczno. Dodatkowo musimy liczyć się z tym, że nie każdy z naszych znajomych, czy krewnych będzie chciał podróżować na tylnej kanapie z psem. Część psów jeździ w bagażniku, wtedy jednak musimy się liczyć z ograniczeniem miejsca na bagaże. Dodatkowe koszty, jakie ponieśliśmy, to opłata za psa, jaką musieliśmy czasami zapłacić podczas pobytu w pensjonacie. Dużo zależy od samego właściciela danego miejsca. Czasami nie płaciliśmy nic, czasami daną kwotę za cały pobyt psa, a czasami za każdy dzień pobytu. W sumie będzie to 150zł.


Literatura
No to tutaj poszły konie po betonie ;) Oczywiście nie każdy musi zakupić literaturę związaną z psiejską tematyką. Z racji tego, że Habs wymagał pracy nad swoimi zachowaniami czytałam książki jedna po drugiej i chłonęłam wiedzę, jak gąbka. Wiele pozycji udało mi się zdobyć na wyprzedażach, w promocjach, a niektóre książki czytałam w formie elektronicznej. Koszta zakupu literatury to 300zł.

Czyszczenie odzieży
Ilość zużytych rolek do czyszczenia ciuchów- ogromna ;) Staram się wyczesywać Habsa w miarę regularnie, ale tak, czy siak zawsze zostawi gdzieś swoją sierść. Osobiście zauważyłam, że lubi to robić zawsze, gdy jest na to najmniej odpowiedni moment. Człowiek się śpieszy na egzamin, do pracy, na spotkanie, a Habs przyjdzie, przytuli się i wlepi swoje piękne, brązowe oczy, przy okazji zostawiając sierść na naszych ciuchach... Ale jak się tu na niego gniewać? No nie da rady, w ruch idą rolki i jazda ;) Drugi aspekt jest taki, iż racji tego, że uwielbia być miziany, każdy nowy gość jest witany bardzo entuzjastycznie, a podczas miziania Rudzielec poobciera się trochę, no i masz kłaki na spodniach i pozostałych częściach garderoby. Żeby głoście nie czuli się niekomfortowo zawsze proponuję rolkę. Śmieję się, że dla częstych bywalców opiszę rolki i każdy będzie miał swoją prywatną ;)  Oczywiście potraktujmy to trochę z przymrużeniem oka, ale możemy doliczyć kwotę 30zł.



Uffff... No to już chyba wszystko. Oczywiście może być tak, że o czymś zapomniałam. Podsumowując wydatki na Habsa kwota, jaką na niego wydałam to 6044,79zł. Trzeba przyznać, że uzbierała się spora kwota. Uśredniając, miesięczne na Habsa wydaję ok.340zł. Musimy się jednak liczyć z tym, że pies to nie jest wydatek rzędu 30zł. na miesiąc. Warto również zwrócić uwagę na to, że zawsze mogą spotkać nas jakieś wcześniej nieprzewidywane wypadki, czy wizyty u weterynarza.

wtorek, 14 października 2014

Cześć i czołem, kluski z rosołem ;)

Witamy wszystkich bardzo serdecznie :)
Jako, że jest to nasz pierwszy post postanowiliśmy, że się przywitamy. Mówią, że to kobiety mają pierwszeństwo, ale z racji, iż to Habs odgrywa tutaj role pierwszoplanową, zaczniemy od niego :)

Habs jest przedstawicielem rasy Golden Retriever. Urodził się 13 maja 2008 roku. Od 10 kwietnia 2013 roku jest ze mną. Został adoptowany z fundacji, która ratuje Goldeny i psy w typie rasy. Jest to pies tysiąca ksyw. Do przykładowych możemy zaliczyć: Rudy, Gruby, Habałaba, Hipster, czy Habsterski, jak nazywa się nasz blog :) Nie jest typowym Goldenem z reklamy, który kocha wszystkich i wszystko, bo chłopak ma trochę za uszami. (Napiszemy o tym i o naszej pracy nad jego zachowaniami w kolejnych postach). Habs bardzo lubi długie spacery, zabawy z piłką, frisbee, patykami, szyszkami i można było by chyba tak wymieniać w nieskończoność. Oczywiście jak większość Goldenów jest żarłokiem i zjadłby chyba wszystko w ilościach nieograniczonych ;)


A teraz kilka słów o mnie ;) Mam na imię Ola i nie chodzę już do przedszkola. Pies jest u mnie w rodzinie prawie od zawsze. gdy chodziłam do zerówki wybłagałam i oczywiście wypłakałam od rodziców psiaka. Była to jamniczka o imieniu Sara. Niestety w listopadzie 2012 roku musiała zostać poddana eutanazji ze względu na swoją chorobę. Przeżyłam z nią większość swojego życia i kiedy odeszła nie chciałam już żadnego innego kompana. Niestety, a raczej stety nie wytrzymałam za długo. Po 4 miesiącach stwierdziłam, że smutno w domu bez żadnego psa i tak adoptowałam Habsa. Początki nie były łatwe. Habsterski strasznie ciągnął na smyczy, bał się strzałów, pisków, huków, dużych samochodów, autobusów, które przejeżdżały obok i jeszcze trochę mogłabym wymieniać, ale udało się przezwyciężyć większość strachów.



To chyba na tyle ;) Mam nadzieje, że zadomowimy się szybko w świecie psiejskiego blogowania :)

Pozdrawiamy,
Ola i Habs :)