niedziela, 28 grudnia 2014

Recenzja książki "Czarna Księga karmy dla zwierząt"

Od Mikołaja w swoim bucie znalazłam prezent, a dokładniej książkę:"Czarna Księga karmy dla zwierząt", Szokujące praktyki producentów. Pokazałam ją w ostatnim poście i otrzymałam wiele pytań.


Autorem książki jest dr Hans- Urlich Grimm, który zajmuje się tematyką związaną z praktykami producentów żywności. Napisał kilka pozycji, gdzie wystawia na światło dzienne i pokazuje, co naprawdę znajduje się w szynce, która zjadamy codziennie do chleba, jaka chemia jest dodawana do jedzenia, aby było piękne, smaczne i posiadało długi termin przydatności.

Przejdźmy do danych technicznych książki. Posiada ona 256 stron. Została wydana w sierpniu 2014 roku. Oryginalny język, w jakim była wydana to niemiecki. Jest podzielona na 13 rozdziałów, które poruszają różne kwestie, ale od czasu do czasu nawiązując do pozostałych. Cena książki to ok.30zł. Wszystko uzależnione jest od sklepu, w którym zrobimy zakupy.

Moje wrażenia na temat książki?

Powiem szczerze, że czytałam już kilka pozycji na temat tego, jak powstają karmy dla naszych pupili. Najczęściej były to jednak artykuły, które nie wyczerpywały całego tematu. Pomimo że wiedziałam, że nie wszystko jest takie piękne, jak pokazują to nam w reklamach czytając tę książkę częstokroć łapałam się za głowę, jak "kreatywni" potrafią być producenci karm. Produkt stworzony z gazu ziemnego, który ma zastępować mięso? Żaden problem. Co ciekawe wszelkie instytucje, które zajmują się atestami i pozwoleniami nie widzą w tym nic złego. To tylko jeden przykład tego, co można znaleźć w książce. Pozycja jest bardzo ciekawa i z czystym sumieniem polecam ją wszystkim właścicielom zwierząt wszelkiej maści, jednak nawiązuje ona również częściowo do tego, co spożywamy my- ludzie. Powiem Wam, że każdy rozdział czytałam z zaciekawieniem, a chwilami nie chciałam się oderwać, a czytać dalej i dalej. Cieszę się, iż na naszym rynku pojawiają się pozycje, w których możemy przeczytać o wielkich koncernach, jak wytwarzają karmę, z czego jest ona zrobiona, jakie machloje i przekręty są z tym związane, a jednocześnie mieć świadomość, jak ludzie reagują na wszelkiego rodzaju reklamy. Lśniące oczy, piękna sierść, zdrowe kości i zęby, bez problemu, wszystko to znajdziemy w TV, gdzie świat jest taki idealny, psiak szczęśliwy, a jego właściciel uczesany, pięknie ubrany i uśmiechnięty. Znany obraz? Pewnie tak, dlatego warto poczytać, jak to wszystko wygląda z drugiej strony.

wtorek, 23 grudnia 2014

Gdzie jesteśmy, jak nas nie ma, czyli święta na głowie.

Okres przedświąteczny wiąże się z wieloma sprawami. Sprzątanie, gotowanie i ogólnie rozumiane przygotowania przed świętami. Dodatkowo na głowie jeszcze sprawy prywatne i tak oto mamy mieszankę wybuchową,w której bardzo ciężko znaleźć czas na regularne blogowanie. Dlatego nastała chwilowa cisza w eterze. Spokojnie, wszystko nadrobimy.

W tak zwanym międzyczasie Habsterskiego odwiedził Mikołaj, który obdarował go półmetrowym kabanosem. Rudzielec, jak to Rudzielec zadowolony, jednak swoją zdobycz zjadł dopiero po 15minutach paradowania ze swoim prezentem po domu.




Dodatkowo dostał puszkę z Applawsa, która ma służyć za wypełnienie Konga.



W ramach prezentów sprawiłam sobie na Mikołaja książki z wydawnictwa Galaktyka, ponieważ była u nich promocja -50% i -25%, a że był dodruk interesujących mnie książek, to żal było nie skorzystać.



W bucie znalazłam również inną książkę, na którą polowałam, więc książek mam pod dostatkiem.



Dodatkowo musimy pochwalić się, że udało nam się wygrać przysmaki w konkursie na Facebooku. No co mam powiedzieć, Habsiu z jedzenia jest zawsze zadowolony.



Z mniej przyjemnych rzeczy, to Rudzielec zaliczył kąpiel. Nie jest to jego ulubione zajęcie, ale za smaczka i drapanko z mizianiem podczas szorowania jakoś daje radę.



W sumie ja pracuję, a Habs się obija i śpi na łóżku. Coraz mniej przejmuje się, że ja wstaje. Kiedyś nawet wstawał razem ze mną, teraz mogę tylko sobie popatrzeć, jak moje złotko śpi i chrapie zajmując przy tym połowę łóżka ;)



Wszystkim czytelnikom bloga, pragniemy z Habsterskim złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Życzymy Wam spokojnych i radosnych chwil w gronie najbliższych oraz bogatego Gwiazdora.

piątek, 5 grudnia 2014

Oleje na zdrową sierść i nie tylko


Nie od dzisiaj wiadomo, że oleje zawierają w sobie wiele cudownych składników, które działają na skórę, włosy, paznokcie itd. Oleje nadają się nie tylko jako świetny dodatek w diecie człowieka, ale również i psa. Sami przetestowaliśmy kilka z nich i podzielimy się naszymi spostrzeżeniami na ich temat. 



Zacznijmy od oleju lnianego, ponieważ to od niego zaczęła się nasza przygoda. Olej ten wytwarzany jest w procesie mielenia nasion lnu. Zawiera wiele składników, które oddziałują na skórę, włosy (w przypadku psów sierść ;) ), paznokcie, ale i na rozwój mózgu i powstawanie nowych komórek. Jest to olej, który zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe Omega-3 oraz Omega-6, o których zbawiennym działaniu na cały organizm, chyba nie muszę już pisać. Są to tłuszcze, które muszą być dostarczane do organizmu naszego psiaka, często są dodawane do karm, które podajemy naszym pupilom. Dodatkową informacją, o której warto wspomnieć jest to, że olej lniany ma zastosowanie przy psich dermatozach. Kiedy nasze futrzaki męczą się z alergią, jest to preparat, który może pomóc. Oczywiście nie działa on na zasadzie, że pies pozbędzie się alergii, ale może pomóc w szybszym gojeniu się wygryzionych ran, a psy mogą odczuwać mniejszy świąd, ze względu na działania kojące oleju lnianego. Pamiętajcie tylko, iż olej nie działa, jak lekarstwo, a może jedynie pomóc w leczeniu. Warto dodać również, że kwasy tłuszczowe Omega-3 i Omega-6, pozytywnie wpływają na mózg i oczy. Największą zaletą oleju w naszym przypadku okazała się poprawa jakości włosia oraz mniejsze linienie Habsa. Dowód na to miałam w zeszłym roku, kiedy w okresie linienia i zmiany sierści na zimową stopniowo, jego pokrywa stawała się coraz brzydsza. Włos stał się matowy, a sam Habsterski zgubił chyba połowę swojego futra. Poszukując informacji w internecie i za sprawą mojej mamy do diety Rudzielca włączyłam olej lniany. Podawałam mu 1 łyżkę stołową do karmy. Z racji tego, iż nie jest on wielce wybredny, zjadał wszystko ze smakiem i nie wybrzydzał. Muszę jednak uprzedzić, że olej ma specyficzny smak. Po ok. 3-4 tygodniach stosowania można było zobaczyć znaczą zmianę. Sierść stała się lśniąca, puszysta, miękka i przyjemna w dotyku. Niestety nie pokażę Wam zdjęcia na dowód, ponieważ nie uwieczniłam zmian. Do tej pory w okresach linienia, czyli na wiosnę i jesień podaję Habsowi olej lniany. Z racji tego, że jest alergikiem i od czerwca do końca września wygryza się jak szalony (jeśli nie dostaje leków), to w ramach tego, że może on pomóc w dermatozach, podaję go również w tym okresie. Ja kupuję litrową butelkę, która starcza mi na ok. 3 miesiące codziennego stosowania. Myślę jednak, że w rzeczywistości Habs dostaje więcej, niż 1 łyżkę stołową dziennie, ponieważ leję mu ten olej do karmy „na oko”. Cena butelki waha się w granicach 30-40zł., już z przesyłką. Polecić mogę Wam olej z „Małej Olejarni”(ten, który pojawił się u mnie na zdjęciach niestety nie pochodzi od nich), gdzie cena za butelkę jest dobra, a jakość oleju jest super, za co mogę poręczyć. Przekonałam się kiedyś, iż jakość oleju odgrywa tutaj bardzo ważną rolę, gdyż kupiłam kiedyś inny olej i niestety nie dawał tak fajnych efektów, jak ten z Małej Olejarni.


Kolejnym olejem jest olej z łososia. Produkt chyba bardzo dobrze znany zarówno wśród psiarzy, jak i kociarzy. Cieszy się dużą popularnością i sławą. Zawiera w sobie kwasy tłuszczowe Omega-3. Olej z łososia dzięki zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych pozytywnie wpływa na odporność psiaka, wygląd sierści i stan skóry. Ma działanie przeciwzapalne, dlatego tak, jak olej lniany, może być pomocny w przypadku alergii. Warto jednak zwrócić uwagę, że są psy, które mogą być uczulone na olej z łososia, a wtedy ich dermatozy jeszcze bardziej się pogłębią. Tak, jak w przypadku oleju lnianego, dużą rolę odgrywa tutaj jakość. Habs dostawał olej z Brita. Fajne było to, że opakowanie było plastikowe z pompką, co znacznie ułatwiało dozowanie produktu. Jakościowo nie jest on może super, ekstra, ale nie wypada najgorzej pod względem innych olejów na rynku. Dodatkowo można go dostać w fajnej cenie, gdy znajdziemy jakąś wyprzedaż, czy promocję.

 (Zdjęcie pochodzi z portalu twenga.pl)

Olej z nasion ogórecznika, to nasz kolejny typ. Nie podawałam tego oleju samego, ale razem z olejem lnianym i miał być on uzupełnieniem, przez co ich działanie miało być bardziej kompleksowe. W oleju z pestek ogórecznika znajduje się bardzo wysoka zawartość kwasu gamma-linolenowego, czyli GLA, który odpowiada za tan skóry, a jego odpowiednia ilość pozwala na zwalczanie infekcji, czyli co za tym idzie, wpływa na rozwój i odporność organizmu. U nas sprawdził się całkiem fajnie, ale nie na tyle, żebym zakupiła go znowu. Tak, jak już wspominałam, dla nas miał być to dodatek. Muszę również zaznaczyć to, że olej z pestek ogórecznika jest dosyć drogi, ponieważ za opakowanie 100ml zapłacimy ok.35-40zł. Słyszałam pozytywne opinie na jego temat, ale jak dla mnie, to dość wysoka cena, za działanie podobne do oleju lnianego, który wychodzi taniej.




Na koniec idzie olej z pestek dyni. Od razu uprzedzam, że nie jest to preparat dla wybrednych psów. Ma specyficzny, zgniłozielony kolor i równie specyficzny zapach. Pomaga w metabolizmie organizmu, dobrze wpływa na układ moczowy i trawienny, poprawia stan skóry. Zawiera kwasy nienasycone, o których pisałam już wyżej. Przyznam się bez bicia, że ten olej dostałam w prezencie. Nie jest to może duże opakowanie, ale jakoś nie mogłam go zużyć, a termin ważności mijał. Poszukałam, zapytałam weta i powiedział, że jak najbardziej można go włączyć do diety Habsa. Niestety ja na jego temat za wiele Wam nie powiem, ponieważ okazało się, że mój Rudzielec ma na niego uczulenie. Podawałam go przez tydzień i odstawiłam, bo bez sensu, żeby psiak się męczył. Pozostają tylko pozytywne opinie na jego temat w inernecie.


Na podsumowanie, podam kilka ważnych  informacji ogólnych na temat olejów:
- Starajmy się kupować oleje w szklanych, ciemnych butelkach, które pozwalają chronić je przed działaniem promieni słonecznych
- Otwarty olej musimy przechowywać w lodówce
- Po otwarciu termin spożycia oleju wynosi od ok. 4 do 12 tygodni.
- Nie zawsze za niską/ wysoką ceną kryje się dobry jakościowo olej, najlepiej przeczytajmy skład, czy ulotkę.
- Zwracajmy na to, aby olej był tłoczony na zimno i nierafinowany, to również wpływa na jego jakość.
- To, czy olej działa, możemy zobaczyć po okresie ok. 3 tygodni.
- Na początek kupmy małe opakowanie oleju, może będzie to mniej ekonomiczne, ale przekonamy się, czy nasz pupil będzie chciał jeść karmę z jego dodatkiem.
- Postarajcie się, aby butelka, w której znajduje się olej miała plastikowy dziubek, taki, jak ten, który widać na zdjęciu oleju z pestek dyni. Znacznie ułatwi Wam to nalewanie oleju. Nie leci on wtedy po butelce i łatwiej zachować czystość.

To chyba na tyle. Mam nadzieję, że post będzie dla Was pomocny :)