środa, 28 stycznia 2015

Śmierdząca sprawa...

Do napisana dzisiejszego wpisu natchnął mnie popołudniowy spacer z Habsterskim. Z racji tego, że musiałam iść odebrać jeszcze paczkę, poszłam w inną stronę, niż zazwyczaj i spotkał mnie taki oto widok...


Jak zapewne wszyscy widzą, jest to pojemnik na worki do sprzątania psich/kocich odchodów. Pewnie większość z Was zastanawia się, cóż w tym dziwnego? Ano niesamowite w tym wszystkim jest to, iż są w nim worki. Na całym moim osiedlu, które nie jest małe, znajduje się jeden, jedyny dystrybutor. Wszystko ładnie, pięknie, ale szkoda, że worki, to znajdują się w nim raz na ruski rok. Ok, przyznaję, nie jest to może miejsce, przy którym spaceruję jakoś wybitnie często, ale swojego czasu chodziłam tamtędy prawie codziennie. Częstotliwość spotkania w stojaku czarnych worków, to raz na świętego nigdy, więc pytam się, jak mam pokazać ową klasę?

Ok, pewnie za chwilę spadną na mnie gromy, że przecież każdy powinien być wyposażony w sprzęt do sprzątania po swoim pupilu. Zgadzam się z tym w 100%, ale sama jestem przykładem, gdzie Habsterski postanowił na spacerze załatwić się 3 razy, a nie raz, jak ma to w zwyczaju, a pech chciał, że zostały mi tylko dwa worki. No i teraz nasuwa się pytanie, co z tym zrobić? Mogę bić się w pierś i powiedzieć, iż to moja wina, ale czy tylko moja? Często urządzane są akcje: "Sprzątaj po swoim psie", "Czyste miasto", czy coś w ten deseń, ale czy miasto odpowiednio dba o to, aby zachęcić psiarzy do sprzątania po swoich pupilach? Jestem świadoma, że jest to obowiązek każdego psiarza, aby sprzątać po swoim pupilu i jestem jego zwolenniczką, ALE...

Po pierwsze, w wielu miejscach, w których spaceruję z Habsterskim, często brakuje śmietników. Nie mówię tutaj tylko o swoim mieście, ale również innych, w jakich bywamy. Parki, osiedla, alejki, fajne miejsca do spacerowania, ale koszy na śmieci brak.No i ja, jak porządna obywatelka sprzątam po Habsie, maszerując dumnie z pomarańczowym workiem, w poszukiwaniu "punktu kontrolnego", który w końcu, gdzieś, kiedyś się znajdzie.

Po drugie, w 90% przypadków, kiedy znajdę już dystrybutor na worki do psich qpali, są one puste. Więc jeśli ktoś nie weźmie, zapomni, skończą mu się worki, czy cokolwiek innego, to czym taki człowiek ma sprzątnąć "skarb" swojego psa? Jeśli już stawiamy stojaki na worki, to niech chociaż będą one dostępne dla każdego.

Po trzecie, nawiązując do braków worków w dystrybutorach... Byłam świadkiem akcji, gdzie babeczka w wieku 25/30 lat, zakosiła wszystkie siateczki z takiego stojaka. No i ja się pytam, na co to i gdzie ja żyję? Kupno takich worków, to groszowa sprawa. Nawet, jeśli wydamy kilkanaście złotych, to torebek wystarczy nam na dłuższy czas. U mnie na osiedlu niektórzy sprzątają odchody do jakiś siatek ze sklepu i też sobie radzą, więc o co chodzi, z tym kradzeniem siatek? No chyba, że jest tak jak w tym kawale, co babeczka zbierała te torebki, aby mieć w czym mężowi chleb do pracy robić ;)

Po czwarte i chyba najgorsze, to fakt, jak sama idę sprzątnąć po Habsterskim i wejdę na minę przeciwpiechotną. No trafia mnie szlag jakich mało, a w myślach... No dobrze, to o czym myślę, może zostawię dla siebie. Wkurzający jest to, że ja, porządny człowiek, sprzątający po swoim psie, muszę iść slalomem, nawet określiłabym to slalomem gigantem, aby dostać się do "skarbu" ukrytego za tymi wszystkimi przeszkodami. Moje motto, brzmi, że karma zawsze powraca. Wtedy też myślę sobie, że skoro ci ludzie, którzy nie sprzątają i nie wdepną pewnie w taką minę, która zostaje po ich pupilu na trawniku, to może chociaż może ptak ich zbombarduje z nieba takim strzałem prosto w czoło? ;)

piątek, 23 stycznia 2015

"Bałwanek" od KONG'a

Dzisiaj pokażę chyba wszystkim znaną zabawkę KONG'a, czyli tzw.bałwanka. Słyszałam o niej już dawno temu, ale jakoś nie wiem dlaczego, podchodziłam do niej bardzo sceptycznie. Czytałam opinie, że zajmuje czas psiakowi, że męczy go przez dziumdzianie, lizanie itd.



Zabawka został "wynaleziona" przez przypadek, ponieważ pewien mechanik posiadał owczarka niemieckiego, który uwielbiał gryźć kamienie. Mężczyzna chcąc odciągnąć swojego kompana od gryzienia rzeczy, które raczej do gryzienia się nie nadają, rzucił mu gumową część zawieszenia z samochodu i zauważył, że psiak się nią bardzo fajnie bawi. No i dzięki temu mamy KONG'a.

Podejrzewam, że większość kojarzy czerwone "bałwanki". One chyba pojawiły się pierwsze w ofercie sprzedaży. Czym różnią się od ich czarnych braci? Czarny "bałwanek" został nazwany Extreme, co ma nam podpowiadać, że nadaje się do zadań ekstremalnych ;) Oczywiście chodzi o to, iż został wykonany z bardziej wytrzymałej gumy i jest bardziej odporny na wszelkiego rodzaju zniszczenia.

My naszą zabawkę nabyliśmy w listopadzie zeszłego roku. Przy okazji zakupu karmy skusiłam się również na KONG'a, bo był w fajnej promocji. Stwierdziłam, że jak za tę cenę mogę spróbować, no i stało się. Habsterski od początku zainteresował się zabawką. Dlaczego? Sama chciałabym wiedzieć, ale to wróżyło pozytywną współpracę, a właśnie o to chodziło.


Kilka dni później poraz pierwszy napełniłam "bałwana" i byłam ciekawa, czy Habałaba zakuma o co kaman. Pierwsze co, to załączyła się faza, muszę to zniszczyć, przegryźć i zjeść to, co jest w środku. Po chwili zrozumiał chyba, że jest to awykonalne i zaczął lizać i memłać. Udało się, sukces. Pierwsza zabawa zajęła mu ok.20 minut, ale muszę przyznać, że wtedy słabo "naładowałam" środek. Fajnie, Rudzielec wie, do czego służy zabawka i ogarnia, co i jak, więc jest dobrze.


Przy kolejnych zabawach starałam się zwiększać poziom trudności.na czym to polega? Do środka możemy dodać, co nam się żywnie podoba.Pasztecik, ser topiony, jogurt, warzywa, mokrą karmę itd. Zawartość możemy również zamrozić i wtedy tworzy nam się KONG'owy lód dla psa. Ja przy okazji, kupiłam pastę do wypełnienia "bałwana", bo również była w promocji.Dla mnie pasta, to nic innego, jak ser topiony. Niby pasta jest o smaku wątróbki, ale czy ja wiem, jak na moje to zwykły ser topiony w puszcze. Bajer fajny, ale w sumie mało ekonomiczny. Z tego, co pamiętam płaciłam ok. 15-20 zł. Prawda jest taka, że już na trochę mi starczyło tej pasty, ale nie jest to nic szczególnego.



Plusy zabawki:
+ zabija psią nudę
+ fajna alternatywa dla podania posiłku/ części posiłku dla pupila
+ wytrzymały (nasze wygląda, jak nówka sztuka)
+ łatwe do czyszczenia (można myć w zmywarce)
+ możliwość doboru rozmiaru dla każdego psa
+ dwie wersje zabawki: zwykła i extreme

Minusy zabawki:
- zapach (pachnie, jak guma, nowe opony, blehh, niestety intensywność zapachu nie chce się zmienić)
- cena, bez promocji jest trochę wysoka

Uważam, że jest to fajny gadżet dla psa. Dla nas okazał się zbawienny podczas, gdy Habsterski miał chorą łapę. Przez ograniczone spacery wiedziałam, że jest niewybiegany,a przez zabawę z KONG'iem miał okazję się trochę zmęczyć.




Też macie "bałwanki"? Polecacie? Sprawdziły się u Was, czy okazały się klapą?

piątek, 16 stycznia 2015

Kiepski początek roku

Nowy rok, zmiany, postanowienia, nowe życie, nowy świat i wszystko lepsze. Niestety dla nas 2015 nie rozpoczął się pozytywnie.

Zacznę od tego, że dopadło mnie choróbsko i niestety musiałam leżeć w łóżku. Ból gardła, katar, chrypa, jakoś nie dodawały otuchy na dłuższe spacery. Całe szczęście miałam dzielnego kompana, który towarzyszył mi podczas rekonwalescencji.


Jednak nastąpił dalszy ciąg złych wieści. 2 stycznia, podczas popołudniowego spaceru, na którym było już ciemno Habsterski wdepnął w szkło. Niestety kawałek wbił mu się w łapę. Całe szczęście, że do domu mieliśmy bardzo blisko. Zrobiło mi się bardzo żal mojego Rudzielca, bo kuśtykał i widać było, że odczuwa ból, pomimo że nie piszczał. Szybko opatrzyłam mu łapę. Przez kolejne 4 dni wychodziliśmy tylko na szybki spacer, aby Habs załatwił swoje potrzeby i do domu. Przed każdym wyjściem musiałam zawinąć łapę, plus dodatkowo zawinąć ją w folię, bo jakby to było, jakby nie padał deszcz lub śnieg. Po 4 dniach poszliśmy na pierwszy spacer bez opatrunku, ale po powrocie do domu okazało się, iż przez to, że łapa się trochę pomoczyła, dostała się mała, bo mała, ale jednak jakaś ilość piachu i moje Złotko lekko kulało i zaczęło się wylizywanie łapy. No to znowu oczyszczenie wodą utlenioną i przez kolejne dni wychodzenie na spacer w opatrunku. Tak było do 11.01. Niestety przez ten czas moje kochane futro trochę przebyło na wadzę, a szelki stały się jakby ciaśniejsze. Sama nie wiem, jak do tego doszło. Całe szczęście łapa już cała, Habs cieszy się dłuższymi spacerami.


Po tej "przygodzie" cisną mi się na usta bardzo niemiłe i niecenzuralne słowa, bo po Sylwestrze na mojej ulicy wyglądało gorzej niż po jakimś pobojowisku. Pełno pozbijanych butelek, puste puszki po różnych napojach %, serpentyny, resztki po petardach i wiele innych "skarbów". Niestety, ale jeśli chodzi o sprzątanie po sobie nie tylko po jakiejś zabawie, ale na plaży, w lesie, czy polanie, to jesteśmy daleko w tyle.

Mam nadzieję, że limit na ten rok już wykorzystany i teraz będzie tylko dobrze :)

sobota, 10 stycznia 2015

Liebster Blog Award

Chyba już każdy słyszał o tej zabawie. Na początku dziwiłam się, o co chodzi, gdy zobaczyłam kilka wpisów o tym samym tytule, ale domyśliłam się, że chodzi o jakąś szerzej zakrojoną akcję.

Otrzymaliśmy dwie nominacje- od Białego Jack'a oraz Żanety i Abi.

Na początek zasady:
Nominacja do zabawy jest otrzymana od innego blogera. Odpowiadamy na 11 zadanych pytań od osoby, która nas nominowała, a następnie wyznaczyć kolejne 11 osób ( informując ich o tym) oraz zadać im 11 pytań. Nie można nominować osoby którą Cię nominowała.

Pytania od Białego Jack'a.

1. Jaką rzecz w swoim psie najbardziej cenisz?

Najbardziej w swoim psie cenię to, że pomimo tego, iż ma za sobą niełatwą przeszłość, nadal potrafi być fajnym psiakiem. Oczywiście, ma swoje za uszami, ale cudnie jest móc zobaczyć bardzo fajnego psiaka. Do tego przez te prawie dwa lata miałam okazję zobaczyć, jak Habsterski się zmienia, jak z zalęknionego psiska, staje się moim towarzyszem i cudownym psijacielem.

2. Gdzie nigdy nie wybierzesz się z psem?

Do małego, zatłoczonego miejsca. Wiem, że to strasznie stresuje mojego Rudzielca. Oczywiście mogłabym nad tym pracować, ale takie miejsce, gdzie jest tłum ludzi i mała przestrzeń nie jest komfortowa dla człowieków, a co dopiero psów. Niestety Habs ma swoje lęki i zmory z przeszłości, które dodatkowo potęgują jego zachowanie. Wiem, że w takim miejscu nie czułabym się dobrze ani ja, ani on, więc wolimy unikać takich sytuacji.

3. Pies, czy też inne zwierzęta?

Zdecydowanie pies! Kiedyś jeździłam jeszcze konno i jakoś bardziej interesowałam się tą tematyką, ale mi przeszło. Nie zmienia to również faktu, że lubię inne zwierzęta, ale nie w takim stopniu, jak psy. Ostatnio wpadłam na pomysł, że może sprawię sobie świnkę morską, myszoskoczka, czy inne tego typu zwierzę, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie. Fajnie było popatrzeć na chomiki moich siostrzeńców, pobawić się ze świnką morską koleżanki, czy z myszoskoczkiem kolegi, ale co dalej. Są to zwierzęta, które żyją bardziej obok nas, niż z nami, a ja szukam kompana.

4. Szaleniec czy miłośnik – co sądzi o Tobie Twoja rodzina w kontekście psa?

Zdecydowanie szaleniec! ;) Od czasu, kiedy adoptowałam Habsa i zaczęłam działać w fundacji ratującej psiaki w potrzebie, moja wiedza na temat psów, ich zachowań, czy szkolenia znacznie wzrosła. Uświadomiłam sobie też wiele rzeczy, na które wcześniej nie zwracałam uwagi, o których istnieniu nawet nie miałam pojęcia. Często tłumaczę, pokazuję, a nawet namawiam do zdobywania wiedzy na temat swoich pupili. Nie uważam, że jestem jakimś wielkim znawcą, ponieważ wiem, iż człowiek uczy się przez całe życie.

5. Nigdy nie chciałbym mieć psa rasy…

Pierwsza moja myśl to Grzywacz. Dlaczego? No nie oszukujmy się, super wyglądem to te psy nie grzeszą ;) Oczywiście nie wygląd u psa jest najważniejszy, jednak z Grzywaczami nawet pielęgnacja ich skóry jest trudna, a psiak nie jest najłatwiejszy w obyciu. Chyba, jak każdy mam rasy psów, które bardziej, czy mniej mnie fascynują, jednakże uważam, iż rasa psa, to nie wszystko.

6. W 2015 chcę nauczyć mojego psa…

Chcę popracować nad przywołaniem i komendą "fe". Oczywiście znajdą się pewnie jeszcze jakieś sztuczki, nad którymi będziemy główkować, ale moje główne założenia na ten rok, to właśnie te dwie rzeczy.

7. Szelki czy obroża – co wolisz dla psa?

Szelki. Habsterski, gdy trafił do mnie z domu tymczasowego dostał w spadku obrożę i smycz. Od początku wiedziałam, że chcę zrezygnować z obroży na rzecz szelek. W naszym przypadku ta zmiana spowodowała, że Rudzielec zaczął mniej ciągnąć, mimo że większość mówiła, iż na szelkach będzie ciągnął jeszcze bardziej.Stara obroża leży gdzieś w szafie, ale nawet nie pamiętam, kiedy była ostatnio używana.

8. Najchętniej spędzam spacery z psem na…


Spacerowaniu po lesie. Uważam, że to świetne miejsce. Habs ma dużo miejsca, aby się wybiegać, ja mogę pospacerować, porzucać mu patyki i wszyscy są zadowoleni. Niedaleko naszego miejsca zamieszkania są również duże polany otoczone lasem, gdzie również lubimy spacerować. Najczęściej, gdy tam idziemy, biorę piłkę, czy inny gadżet do rzucania, a Habsterski ma okazję wylatać się, jak szalony.

9. Ulubione smakołyki mojego psa to…

Nie oszukujmy się, Habałaba jest psiakiem wszystkożernym. On wychodzi z założenia, że jedzenie to jedzenie i trzeba zjeść wszystko. Z takich, po których jest najbardziej opluty po ich zjedzeniu, to ciasteczka domowej roboty i naturalne gryzaki.

10. Cecha, której mój pies we mnie nie lubi…

Stawiam na chwilowe lenistwo. Chyba każdy tak ma, że czasem nie mamy ochoty wyjść z domu, bo pada, bo zimno, bo wieje i wszystko jest na nie. Przyznam się, że najgorzej jest wtedy wyjść z domu, bo jak już się ruszymy, to nie jest tak źle.

11. Wymarzone miejsce na wyjazd z psem to…?

Zdecydowanie Chorwacja i góry. Planujemy wyjazd z Habsterskim do Chorwacji w tym lub przyszłym roku, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Polskie góry, to raczej temat bliższy do zrealizowanie, bo i góry mamy trochę bliżej, chociaż i tak daleko. Pożyjemy, zobaczymy, w końcu marzenia są po to, aby je spełniać :)

Pytania od Żanety i Abi.

1. Sztuczka, która była najtrudniejsza do nauczenia?


Przyznam się bez bicia, że Habs nie jest jakimś wielce sztuczkowym psem. Zna podstawowe komendy, ale najdłużej pracowaliśmy nad obrotem wokół własnej osi.

2. Jak na Twoje psiowe hobby reagują znajomi, którzy totalnie nie są w to wkręceni?


Słuchają i pytają z zainteresowaniem. Muszę przyznać, że ja jestem człowiekiem tysiąca pasji, tak mnie nazywają, a psiaki i wszystko, co jest z nimi związane, to tylko jedna z nich. Często dostaję pytania, kiedy znajduję czas, aby rozwijać wszystkie z nich. Poza tym szanują, że chcę się uczyć i zdobywać nową wiedzę, a to jest najważniejsze.

3. Weekend na wsi czy w mieście?


Weekend może być na wsi. Przyznam, że jestem typowym mieszczuchem i właśnie w mieście czuję się dobrze. Nie powiem, bo spacer po lesie, czy na obrzeżach miasta tez bardzo lubię, ale nie wyobrażam sobie mieszkać na typowej wsi. Weekend, wakacje, czy jakiś urlop spędzony poza miastem, jak najbardziej tak, ale odpocznę, naładuję sie pozytywną energią i hop do miasta.

4. Co zmieniłabyś w sklepach zoologicznych?

Przede wszystkim rozszerzyłabym ofertę karm bez zbóż. Coraz więcej nowości pojawia się na naszym rodzimym rynku zoologicznym pod hasłem karmy bezzbożowe, co mnie bardzo cieszy. Chciałabym też, aby sklepy były prowadzone przez ludzi z pasją i wiedzą, którzy fachowo doradzą, wytłumaczą, co i jak, a nie skupią się tylko na zysku. Tak wiem, utopia, ale pomarzyć dobra rzecz ;)

5. Rasowy czy kundelek?

Nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Dlaczego, a no już tłumaczę. Według polskiego prawa Habsterski jest kundlem? No jak to, dlaczego, przecież jest Goldenem. No właśnie, że jest, ale nim nie jest ;) Habsiu jest z psem z pseudohodowli, nie jest zarejestrowany w Związku Kynologicznym, nie ma rodziców Czempionów, więc według prawa jest psem w typie rasy, czyli kundelkiem. Osobiście nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo nie jeździłabym z nim na wystawy, nie rozmnażała, czy nie wiadomo, co jeszcze. Jednak jestem przeciwnikiem rozmnażania psów bez rodowodu. Czy mało jest psów w schroniskach? Oczywiście, że nie. Jeśli komuś zależy na psie z rodowodem, ok szanuję te decyzję i ma do niej pełne prawo, ale jeśli ktoś chce psa rasowego, ale żal mu kasy na szczeniaka, który kosztuje powiedzmy 1500zł i szukają "okazji" za 500zł i liczą naiwnie, że dostają psa z rodowodem, czy innymi dziwnymi papierami, to już temu mówię zdecydowanie nie! Niestety rozmnażanie psów tylko i wyłącznie dla pieniędzy, to w Polsce bardzo powszechny proceder. Uważam również, czy to pies rasowy, czy kundelek, kochają i są wdzięczne tak samo.

6. Najtrudniejsza warunki atmosferyczne podczas spaceru :D?

Zdecydowanie deszcz. Kiedy pada i w jednej ręce mam smycz, w drugiej parasol, a na dodatek Habsterski uzna, że trzeba się załatwić, no i jeszcze na domiar złego dzwoni telefon, bo ktoś,chce od nas czegoś właśnie teraz, to czasami chciałbym mieć 3 rękę, aby to wszystko ogarnąć. Dodatkowo po deszczu zawsze jest mokro i tworzy się błoto, więc obowiązkowe wycieranie łap po spacerze, a czasami nawet spłukiwanie brudu musi mieć miejsce, bo zwyczajnie innej opcji nie ma. Nie wspomnę, że i tak połowa piachu jest wniesiona do domu, no i zamiatanie lub odkurzanie jest wtedy obowiązkowym punktem programu.

7. Jakiego wydarzenia związanego z Twoim psiakiem nigdy nie zapomnisz?


Zdecydowanie naszego pierwszego spotkania. Gdy przyjechałam do domu tymczasowego Habsterskiego, po zadzwonieniu dzwonkiem do furtki, po chwili podleciało moje złote cudo z papciem w pysku i witające mnie, jakbyśmy byli starymi kumplami. Jęki, machanie piękną, grubą kitą i ten entuzjazm. Do tej pory uśmiecham się, jak to sobie przypomnę.

8. Co jest najważniejsze w Twojej relacji z psem?

Przede wszystkim zrozumienie. Wiem, że Habs ma swój charakterek, jednak my rozumiemy się bez słów. Kiedyś słyszałam, że można czytać psa, że z zachowania, mimiki, gestów, czy innych sygnałów, możemy z łatwością odczytać naszego psa. I u nas właśnie tak jest. Dostrzegam niuanse, których nie widzą inni, a to pozwala nam na pełne zrozumienie siebie nawzajem. Nauczyłam się pewnych rzeczy i wiem, na co muszę zwracać uwagę, co jest ważne, na co mogę pozwolić innym w stosunku do Habsa i myślę, iż właśnie to odgrywa najistotniejszą rolę.

9. Ile dziennie czasu przeznaczasz na spacerki?

Jest to uzależnione od mojego grafiku. W tygodniu na spacery poświęcam ok.2 godzin w weekendy znikamy z domu czasem nawet na prawie cały dzień. Nie będę oszukiwała, że dużo zależy od pogody, samopoczucia i ilości czasu, jaki mam. Z resztą, chyba wszyscy wiemy, jak to wygląda.

10. Jakie Twój pies sprawiał problemy za czasów szczenięcych?

Habs jest ze mną od kwietnia 2013 roku, więc nie miałam okazji poznać go, gdy był szczeniakiem, ponieważ trafił do mnie w wieku prawie 5 lat.

11. Ulubione zabawki i te najbardziej nietrafione?

Tutaj jesteśmy przykładem, że najfajniejsze zabawki dla psa, nie muszą kosztować fortuny. Jedną z jego ulubionych zabawek jest gwiazdka, z jaką trafił do mnie z adopcji. Zwykła, zółto-zielona gwiazdka, wypełniona pluszem i plastikowymi kuleczkami. Nie piszczy, nie gra, nie świszcze, a jednak bardzo ją lubi. Sama nie mam sentymentu jej wyrzucić, chociaż była szyta już chyba z 10 razy, ale nadal się trzyma. Kolejna zabawka, to pluszowa kość z piszczałką i rączką do ciągnięcia z Biedronki. Jakiś czas temu było głośno o tych zabawkach. Kosztowała ona 5, czy 6zł, a stała się jedną z ulubionych mojego Rudzielca. Mogę jeszcze zaliczyć tutaj KONG'a bałwanka, lateksową chrumkającą świnkę, frisbee, które służy raczej do biegania za nim, niż wykonywania ewolucji i wszelkiego rodzaju piłki.
Nietrafione zabawki? Gumowa kość, która ma służyć do czyszczenia zębów, od samego początku nie cieszyła się wielkim zainteresowaniem. Kolejna kość, w której można było schować smakołyki. Niestety posłużyła Habsowi tylko raz i została zmaltretowana i nadawała się do wyrzucenia, mimo że Habałaba nie jest jakimś wielce niszczycielskim psem.

A teraz pytania do nominowanych.

1. Czego nauczył cię Twój pies?
2. Wymarzony gadżet dla Twojego psa?
3. Na spacer nie wybieram się bez...
4. Zabawka, która okazała się kompletną klapą?
5. Najśmieszniejsza/ najgroźniejsza sytuacja z Waszego spaceru.
6. W czasie deszczu dzieci się nudzą, a Wy co robicie ze swoim psem, kiedy pogoda, czy zdrowie nie pozwala na długi spacer?
7. Dlaczego Twój pies jest wyjątkowy?
8. Przysmaki/ jedzenie, którego nie tknie...
9. Przysmaki/ jedzenie, za które pies da się pokroić...
10. Ulubione książki o psiowej tematyce?
11. Gdyby Twój pies przemówił ludzkim głosem, to co by Ci powiedział?

Z racji tego, że wiele osób odpowiedziało już na swoje zestawy pytań, to do zabawy nominuję trochę mniej osób:

1. Świrnięta trójca
2. Po prostu Zuzia
3. Pies w Warszawie

Jeśli ktoś jeszcze ma ochotę odpowiedzieć na pytania ode mnie, to jak najbardziej zachęcam. Dajcie mi o tym koniecznie znać.

niedziela, 4 stycznia 2015

Testujemy: Monge, Ciuffi i Kira

Jakiś czas temu uczestniczyłam w pikniku, który został zorganizowany dla psiaków i ich właścicieli. Przy okazji istniała możliwość zakupienia produktów firmy Monge i Ciuffi. Przyznam szczerze, że wcześniej nie słyszałam o tych firmach, więc z ciekawości postanowiłam kupić kilka rzeczy i sprawdzić, co i jak, tym bardziej, że można je było kupić z 20% rabatem.


Na pierwszy ogień pójdą pasztety. Każdy z nich posiada 100 gramów i przeznaczone są raczej dla małych psów. Ja kupiłam je z zamysłem przekąski dla Habsa, a że w międzyczasie pojawił się KONG, posłużyły mi, jako wypełnienie. Dostępnych jest 8 smaków: kaczka, łosoś, kurczak, wołowina, jagnięcina, tuńczyk, indyk oraz kurczak z warzywami. Niestety nie wszystkie smaki można było kupić na miejscu. Ja zdecydowałam się na kaczkę, łososia oraz jagnięcinę.


Jak możecie zobaczyć na zdjęciach, wszystkie są do siebie bardzo podobne pod względem wizualnym. Najładniej pachniał pasztet z jagnięciną, ponieważ miałam wrażenie, jakbym wąchała świeżo upieczone mięso. Kaczka i łosoś nie pachniały już tak fajnie. Jeśli chodzi o walory smakowe, to ciężko mi cokolwiek powiedzieć, ponieważ Habsiu zjadł wszystko bez problemu, a sama nie smakowałam pasztetów.







Niestety tylko na jednym opakowaniu miałam naklejkę ze składem w języku polskim, na pozostałych wszystko było napisane po francusku, czy włosku. Jeśli chodzi o skład pasztetu z kaczki, to możecie go zobaczyć na zdjęciu. Informację o pozostałych znalazłam na stronie internetowej firmy.
Pasztet z tuńczykiem: świeże mięso 50%, świeża ryba 30% (tuńczyk min.10%), minerały, witaminy, substancja żelująca.
Pasztet z jagnięciną: świeże mięso 80% (jagnięcina min.10%), minerały, witaminy, substancja żelująca.
Nie jest to jakiś powalający skład, bo nie wiemy, co stanowi pozostałe 70%, które kryje się pod nazwą mięso. Plusem jest to, że pasztet nie zawiera w sobie zbóż.


Cena, za jaką kupiłam jedno opakowanie, to 4-6zł. Niestety nie pamiętam dokładnej ceny.

Na miejscu można było kupić suchą karmę dla swojego pupila. Habsiu posmakował  i do gustu przypadł mu zarówno kurczak, jak i łosoś. Miał okazję wypróbować karmę dla psiaków każdej wielkości, czyli tak zwaną all breds. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcie ulotki, którą otrzymałam od sprzedawcy.


Generalnie w naszym codziennym jedzeniu, Habsterski nie dostaje tego typu pasztetów, czy puszek, ale jest to wygodna forma wypełnieniem KONG'a. Wiem, że można samemu zrobić pastę, ale czasami tak jest wygodniej i szybciej. Może jeszcze kiedyś wypróbujemy ten produkt.


Kolejnym produktem, jaki zakupiłam, to kiełbasa dla psa firmy Ciuffi. Niestety na produkcie nie znajdowała się na nim naklejka w języku polskim. Chyba każdy z nas widział podobne produkty w sklepach. Nam posłużył, jako przekąska i nagroda, a kilka razy wypełniłam nim KONG'a, ale jednak w tym przypadku kiełbasa jest trochę za bardzo twarda i zbita.
W tym przypadku skład jest gorszy, ponieważ znajdziemy tutaj zboża i produkty pochodzenia zwierzęcego, czyli wszelkie możliwe odpadki.
Cena za jaką kupiłam "kiszkę", to 8, czy 10 zł.
Przyznam szczerze, że kiełbasę wzięłam chyba dlatego, bo zadziałało u mnie hasło promocja i chęć wypróbowania.


W gratisie dostałam ciasteczka firmy Kira. Są to produkty z serii Bisko. Jedne z nich to Animal Bisco, a drugie Snack Food. Nie różnią się od siebie niczym, prócz wyglądem. Jedne to kostki wymiarów ok. 1x2 cm, a drugie, to misiowo, psiowe pyszczki, o wymiarach ok. 2x2 cm.
Są to próbki i niestety nie widniał na nich skład. Biszkopty wykorzystałam do wypełnienia KONG'a, czy nagrodzenia Habsa.