piątek, 24 kwietnia 2015

Recenzja: Mokre karmy- O'Canis, Nature's Harvest, Land Fleisch i Terra Canis.

Jak już możecie wywnioskować z tytułu posta, dzisiaj będzie o tzw. "puszkach", które wykorzystuję do wypełnienia KONG'a. Czym jest owy, groźnie brzmiący KONG, pewnie wiecie, a jeśli nie to zapraszam TU, gdzie pisałam o tej zabawce.

Dlaczego "puszka", jako wypełnienie?

Dla mnie jest to jedna z prostszych i szybszych form wypełnienia w/w zabawki. Czasami wypełniam KONG'a warzywami, pastami, pasztetami, czy innymi "maziami" własnej roboty, ale nie oszukujmy się, nie zawsze chce nam się gotować warzywa, czy zrobić coś samemu, więc rach, ciach, puszka w ruch i po sprawie ;)


Przy wyborze suchej, jak i mokrej karmy kieruję się przede wszystkimi trzema zasadami. Pierwsza z nich polega na tym, że szukam karm z dużą ilością mięsa dobrej jakości. Druga zasada polega na tym, że szukam "puszek" bezzbożowych. Trzecia zasada, to gramatura produktu. Często mokre karmy pakowane są w puszki 800g, ale ja nie decyduję się na takie opakowania ze względu, że KONG'a musiałabym chyba napełniać Habsterskiemu codziennie przez tydzień, żeby karma się nie zepsuła. Poza tym, nie wiem, na co trafię, gdy kupuję produkt po raz pierwszy, więc wolę mniejsze "puszki".

Na pierwszy ogień idzie O'Canis.

Posiadałam dwa warianty smakowe: Mięso kozy z ziemniakami oraz Konina z warzywami i siemieniem lnianym.




Miałam wariant pakowany po 200g. Za "puszkę" z kozą zapłaciłam 7,50zł, a za opcję z koniną 8,10zł. Zdjęcia składu wrzuciłam powyżej, więc nie będę się zbędnie rozpisywała na jego temat, ale uważam, że jest całkiem dobry. Na dnie i na górze karmy znajdował się sos, który po włożeniu "puchy" do lodówki stawał się galaretką. Zapach był dosyć przyjemny, ale jednocześnie nienachalny. Moim zdaniem cena za małą puszkę jest dosyć wysoka, ponieważ koszt standardowej puszki, która jest najczęściej spotykana (400g), to 13,30zł, więc całkiem sporo. Nie wiem, dlaczego w większych "puszkach" nie ma już różnicy cenowej, jaka pojawia się w małych. Sama miałam tylko dwa smaki tej "puchy", jednak do wyboru mamy jeszcze inne warianty smakowe. Karma sama w sobie jest dosyć ciekawa, ale nie wiem, czy do niej powrócimy. Może kiedyś wypróbujemy jeszcze inne warianty smakowe, ale na chwilę obecną wolę poszukiwać jakiś nowości.

Idąc dalej mamy tackę: Nature's Harvest- indyk z brązowym ryżem i warzywami dla psów dorosłych.




Tak, tak, już się tłumaczę, co i jak. No bo niby dlaczego w tej karmie jest ryż, skoro pisałam, że kupuję "puszki" bezzbożowe. Mamy tutaj dwie szkoły, jedna wyznaje ryż jako zboże, druga nie. Sama wyznaję zasadę, że ryż jest swojego rodzaju wypełniaczem i od czasu do czasu jestem w stanie się nagiąć. Dodatkowo przyznaję się, iż zdecydowałam się na tę karmę ze względu, że podawana jest na tacce, a nie w puszce. Ok, już piszę coś o karmie. Zapach karmy ok, taki typowo karmowy, więc bez szału. Dla mnie minus tej karmy, to fakt, że po włożeniu jej do lodówki stawała się dosyć twarda i ciężko było ją ugnieść w KONG'u. Oczywiście można przed podaniem wyciągnąć ją szybciej z lodówki, ale człowiek ma pamięć dobrą, ale krótką, no i wiecie jak się to skończyło ;) Karma nie posiada żadnego sosu, czy galaretki. Dodatkowo mamy jej 395g, czyli troszkę mniej, niż w "standardowej" pojemności. Wiem, że to niewiele, ale jednak. Cena jaką zapłaciłam za tackę, to 8,90zł, więc nie jest źle. Do wyboru mamy kilka wariantów smakowych oraz możemy znaleźć coś dla szczeniaka, jak i seniora. Raczej nie powrócę do tej karmy, ponieważ ze względu na to, że po włożeniu jej do lodówki staje się ona dosyć twarda, to przeszkadza mi to w napełnianiu zabawki. Jednak jeśli będziecie na zakupach, to dla spróbowania polecam.

Kolejną karmą jest: Land Fleisch- jagnięcina z ziemniakami i jabłkami.






Tutaj miałam do czynienia z puszką 400g, która kosztowała mnie 6,10zł, więc cena jest całkiem przystępna. Zapach karmy jest przyjemny i miły dla mojego nosa, bo wiadomo, że dla Habsterskiego, to większość zapachów jest miłych. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie sam wygląd karmy, gdzie jak możecie zobaczyć znajdują się kawałki ziemniaków i marchewki. Może dla niektórych, to szczegół, jednak  moim zdaniem jest to fajne, gdy możemy zobaczyć składniki. Co do składu, nie podoba mi się zapis "produkty pochodzenia zwierzęcego". Szukając w necie natknęłam się, że firma dodaje tylko wątróbkę, nerki, czy inne tego typu pdroby, więc nie wiem, może to ja jestem przewrażliwiona na tym punkcie. Do wyboru mamy również inne warianty smakowe np. kurczakiem, wołowiną, żołądkami itd. Dla mnie karma jest zaskoczeniem na plus i sądzę, że przy okazji zamówienia dorzucę jakąś "puchę" tej firmy.

No i ostatnia "pucha" to: Terra Canis- Dziczyzna z amarantusem, dynią i borówkami.



Tak, przyznaję się bez bicia, że zapomniałam zrobić foty puszce, więc podrzucam zdjęcie wraz z innymi zakupami. Udało mi się jednak uwiecznić zawartość puszki i od tego może zacznijmy. Tutaj ogromny plus za to, że w karmie znajdziemy kawałki dyni, marchewki i innych warzyw. Zapach karmy jest wręcz kuszący, ponieważ po jej otworzeniu sama miałam ochotę spróbować, co jest w środku, co z resztą uczyniłam ;) Sama karma jest dosyć miękka nawet po włożeniu jej do lodówki. Na górze, dnie i po bokach znajduje się sos/ galaretka. Skład, no tutaj, to jestem oczarowana. Mięcho,warzywa i wsio, nie ma żadnych dodatkowych wypełniaczy. To zdecydowanie mi się podoba. Garamatura puszki, to 400g, za które zapłacimy 12,80zł. Cena nie jest najniższa, ale ze wszystkich puszek, jakie miałam ta jest jednym z moich dwóch faworytów. Drugim jest Applaws, którego miałam już daaaawno temu. Dużym plusem jest również to, iż karmę można kupić w pakietach, czy licznych promocjach, więc jej cena staje się dla nas przyjemniejsza. czy wrócę do tej "puchy", na pewno tak. Dostępne są różne warianty smakowe, wersje light, czy nawet seria warzywna lub wiosenna. Jednym słowem od wyboru do koloru. Minusik, jaki znalazłam, to brak naklejki, czy informacji od producenta ze składem i informacjami o produkcie w naszym ojczystym języku. Jednak wszystkie niezbędne wiadomości znajdziemy na stronie internetowej sklepu, a na puszcze informacje podane są na pewno po angielsku i niemiecku.

No to na tyle. Za jakiś czas, gdy przetestujemy kolejne "puchy" pewnie znowu pojawi się taki post, gdzie pokażę Wam, co ciekawego znalazłam, jako szybkie wypełnienie do KONG'a. A może Wy macie jakiś swoich faworytów wśród mokrych karm? Jeśli tak, to z chęcią poczytam, co polecacie. Sama mam na oku jeszcze kilka produktów, ale może pdrzucicie mi, na co mam zwrócić uwagę przy kolejnych zakupach.

środa, 15 kwietnia 2015

Recenzja książki "Tajemnice psiego umysłu"


Zacznijmy od danych technicznych.

Autorem książki "Tajemnice psiego umysłu" jest Stanley Coren. Książka oprawiona jest w miękką okładkę i składa się z 308 stron. Całość została podzielona na przedmowę, 16 rozdziałów oraz posłowie.

W książce znajdziemy rozdziały takie jak: Umysłowość psa, Wsłuchać się w życie, Wącham, więc jestem, To sprawa smaku, czy Osobowość psa. Jak możemy domyślić się po nazwie rozdziałów, autor w każdym z nich opisuje i opowiada o określonym "problemie", czy zagadnieniu. Autor odpowiada na większość pytań, które nurtują ludzi. Dodatkowo bardzo często możemy spotkać się z wynikami badań nie tylko innych osób, ale niektóre przeprowadził sam autor. Dużym plusem jest fakt, iż wszystkie dane i fakty podane są w taki sposób, że zrozumie je każdy śmiertelnik, a nie są naukowym bełkotem, którego za Chiny nie możemy zrozumieć. Dodatkowo autor często wplata anegdoty ze swojego życia, które dodatkowo pomagają zrozumieć tajemnice kryjące się w psim umyśle.


Moim zdaniem...

Zanim zabrałam się za czytanie książki słyszałam o niej wiele dobrego. Jest chyba jedną z pozycji, która została mi polecona przez największą ilość osób. Nawet na okładce znajdziemy napis:"Ekspert poleca". Już od początku książka okazała się dla mnie interesująca. Czytałam stronę za stroną i nawet nie wiedziałam, że czas mijał tak szybko, gdy "pokonywałam" kolejne rozdziały. Jak pies widzi świat, kolory, jak reaguje na dźwięki i ludzkie zachowania. Wiele z informacji zawartych w książce było mi już bardzo dobrze znane, ale muszę przyznać, iż dowiedziałam się również mnóstwa ciekawych rzeczy. Często ludzie myślą, że skoro pies, to ich najlepszy przyjaciel, to przecież musi postrzegać świat tak samo, jak my. Bardzo podobały mi się anegdoty z życia autora, powieści z życia codziennego, jak i niesłuchane historie, które działy się na szkoleniach, czy innych ekstremalnych sytuacjach. Tak, jak wspominałam znajdują się tutaj również różnego rodzaju badania, ale "podane" są w taki sposób, gdzie zdobywamy wiedzę, zapamiętujemy to, a nie mamy wrażenie, jakby ktoś pisał do nas w obcym języku. Autor książki nie boi się również podważać powszechnie powtarzanych mitów, czy historii, które nijak nie mają podstaw naukowych. Jak dla mnie książka wskoczyła do mojego zbioru TOP'owych książek. Bardzo cieszę się, że posiadam ją na swojej półce, bo wiem, iż jest to pozycja, do której będę wracała niejednokrotnie. Z czystym sumieniem polecam każdemu psiarzowi, baaa, nawet powiedziałabym, że jest to obowiązkowa książka dla każdego, kto chce chociaż trochę zrozumieć swojego psa i tajemnice, jakie skrywa jego umysł.

Mam nadzieję, że zachęciłam i nie zdradziłam za dużo szczegółów, a zachęciłam Was do przeczytania tej książki :)

środa, 1 kwietnia 2015

Czy nasz pies musi lubić inne psy?

Jakiś czas temu u Małego Białego przeczytałam ciekawą notkę, która zainspirowała mnie do napisania niniejszego posta.

Tak, jak jest to napisane w tytule, zastanawiałam się, czy każdy pies musi lubić inne psy? Często na spacerach słyszałam, że każdy pies musi bawić się z innymi psami, akceptować je, a nie daj boże, jak nasz czworonóg nie chce się z nimi bawić, to wina właściciela, bo źle prowadzi swojego psiaka. O zgrozo, jestem złym opiekunem... Zacznijmy jednak od początku.


Jak wiecie, Habs trafił do mnie prawie 2 lata temu. Od początku wiedziałam, że nie jest psem idealnym i ma swoje problemy. Z informacji, jakie udało mi się zdobyć wiem, iż poprzedni opiekunowie Habsterskiego do 4 miesiąca nie wychodzili z nim w ogóle na dwór, a gdy nastała ta wiekopomna chwila, Rudzielec został pogryziony przez innego psa. Prawda, że sympatycznie? No cóż... Kiedy Habs trafił do mnie bał się wszystkich psów. Jego reakcja polegała na tym, że albo chciał zwiewać na druga stronę ulicy, albo gdyby mógł, to mijałby każdego psiaka 5 kilometrowym łukiem. Tutaj wykonaliśmy sporo pracy, ale nie o tym post. Na dzień dzisiejszy, spotkane na spacerze psy nie są dla nas straszne. Ok, czasami załączy się Grubemu coś w stylu "ejjj... ten pies jest jednak chyba straszny", ale zdarza się to bardzo rzadko.

Jak wyglądają interakcje z innymi psami?

Tak, jak wspominałam już wyżej raczej nie ma problemów z powitaniem. Standardowe machanie ogonem obwąchanie się tu i ówdzie. Czasami Habsterski zachęca do zabawy przez klasyczny ukłon lub przez szczekanie i warczenie. Warczenie? Tak, dokładnie tak. Dla niektórych pewnie wyda się to dziwne, ale spotkaliśmy już kilka innych osobników, które w podobny sposób pokazywały, iż mają ochotę ze sobą poszaleć. Czasem to psi kumpel zaproponuje zabawę, no i tutaj to bywa z tym różnie, bo albo zostanie zaakceptowany, albo zostanie zwyczajnie olany. Od czego to zależy? No tego, to nie wiedzą nawet najstarsi Górale ;) Często jednak zachodzi sytuacja, gdzie Rudy obwącha się z innym czworonogiem i koniec. Każdy odchodzi w swoja stronę i tyle. Jeśli chodzi o przyjmowanie psich gości w domu, czy chodzenie z Habsem gdzieś, gdzie jest inny pies, to z tym nie ma problemów. Ostatnio odwiedziła nas koleżanka z dwiema Goldenkami i była pełna symbioza. Pojawił się element zabawy, bez problemu podzielił się swoją miską i ogólnie wszystko ok. Podobnie miała się sprawa, gdy odwiedziliśmy znajomą, która ma innego psa i też było wszystko dobrze.


Jak wygląda nasze życie codzienne?

Habs mając do wyboru zabawy z psami lub z ludźmi, bez chwili zastanowienia wybiera tych drugich. Próbowałam chodzić z Rudym na wybieg, gdzie miałam nadzieję, iż zacznie bawić się z innymi psami. Nic bardziej mylnego. Nasze wyjścia na wybieg wyglądają tak, że są inne psy i... Habs. Tak, dokładnie tak. Ja stoję, on przy mnie. Co robi? Ano kopie sobie dziurę, obgryza patyki, czy szuka swoich ukochanych kamieni, a inne psy go ani nie grzeją, ani nie ziębią, no chyba, że jakiś szaleniec zechce mu zabrać jego kamień, patyk, czy dziurę. Jak uaktywnić Grubego na wybiegu? Muszę chodzić, tuptać i ruszać się i wtedy on chodzi za mną. Prawda, że przecudna zabawa? Dlatego my na wybiegu nie pojawiamy się prawie wcale, bo wiem, że nie jest to frajda, ani dla Habsa, ani dla mnie. No to może wspólne spacery? Tutaj sprawa ma się już lepiej. Lepiej nie oznacza jednak super! Kiedy Habs "lata" luzem od czasu do czasu pobawi się z innym psiakiem. Zabawa polega na tym, iż jeden goni drugiego i na zmianę. Nie będę oszukiwała, że takie zabawy trwają długo, bo trochę w prawo, trochę w lewo i koniec gonienia się. Staram się jednak umawiać na psie spacery, mimo że bardziej jest to chodzenie, czy bieganie "przy", a nie "z" innymi psami. Nie chcę jednak zrobić z Habsa kompletnego odludka, chociaż chyba bardziej trafnym określeniem byłoby odpsiutka ;) Staram się, aby jego skojarzenia z innymi czterołapami była jak najbardziej pozytywna.



Co w takim razie jest najlepszą zabawą dla Habsa?


Wszelkie zabawy z człowiekiem. Aportowanie, rzucanie piłek, patyków, czy frisbee, szarpanie, czy gonienie. W takich sytuacjach Habsterski jest najszczęśliwszym psem na świecie. Czasami mam wrażenie, iż inne psiaki nie są mu w ogóle potrzebne do szczęścia, człowiek, to jest to!
Kiedyś miałam myśli, że chciałabym, aby Rudy szalał i biegał z innymi psami, ale co zrobię, jak nic nie zrobię. Zaakceptowałam go takim, jaki jest. Czy mi to przeszkadza? W sumie nie. Często jednak mam wrażenie, że inni ludzie nie potrafią zrozumieć, iż Golden, przecież tak cudowna, wspaniała i wznoszona pod niebiosa rasa może nie chcieć bawić się z innym psem. No jak to tak? A właśnie, że tak i już. Uważam, że podstawą jest zrozumienie swojego psa, jego potrzeb, tego co lubi, a czego nie. Tak, jak ludzie nie lubią, żeby robić coś wbrew nim, tak samo dzieje się u psów. Oczywiście to nie jest tak, iż izoluję Habsterskiego od wszystkich psów, bo oczywiście spotykamy takowe na spacerach w parku, czy lesie, ale tak, jak już wspominałam, nie pojawiamy się na wybiegu, gdzie wiem, że Rudzielec się zwyczajnie nudzi i nie jest to dla niego żadna frajdą. W tym czasie wolę wziąć szarpak, czy piłkę i iść wspólnie pobawić się z moim wiernym towarzyszem :)


To nie jest tak, że siądziemy sobie na laurach i uznamy, że skoro nasz pies nie lubi innych psów, tak musi być i nic z tym nie zrobimy. Socjal u Habsa u poprzednich właścicieli został zrypany i to w czasie, kiedy powinien być najbardziej "ćwiczony", ale to w niczym go nie skreśla. Już teraz jest o wiele lepiej, niż było, jak Rudy do mnie trafił, jednak mamy jeszcze trochę rzeczy do wypracowania. Chyba jak każdy, raz odnosimy sukcesy, a raz porażki i nie wszystko jest idealne do czego mogę przyznać się z czystym sumieniem. My podejmujemy wyzwanie każdego dnia, bo nowy dzień, nowe przygody i przede wszystkim nowe możliwości i chwile na zrozumienie swojego psa.