piątek, 7 sierpnia 2015

...

Sama nie wiem od czego zacząć... Cisza tu na blogu. Cisza przed burzą, a może milczenie jest złotem? Nie wiem, nie wiem tylu rzeczy, nad tyloma zastanawiam się, a przed kolejną częścią uciekam. Jednak nie można uciekać wiecznie, trzeba się pogodzić z pewnymi sprawami, ale czy zawsze jest to możliwe? Niestety obawiam się, że nie. Próbuję wytłumaczyć sobie, dlaczego tak się stało, dlaczego to cholerne życie jest tak niesprawiedliwe... Zapewne zastanawiacie się, o co tak właściwie mi chodzi... Chyba najwyższa pora powiedzieć, co leży mi na sercu...

07.07.2015... Niby zwykły dzień, który powinien być kojarzony ze szczęśliwym, bo w końcu zbiorowisko siódemek. Niestety dla mnie ten dzień już na zawsze zapisze się jako tragedia, moja osobista tragedia. Właśnie tego dnia odszedł On... Mój najlepszy przyjaciel, towarzysz życia, nauczyciel i uczeń zarazem, ktoś, na kim mogłam polegać, jak na nikim innym, ten, który pokazywał mi drogę i któremu to ja musiałam drogę wskazywać...

Dzisiaj mija dokładnie miesiąc, kiedy Go już nie ma. Myślałam, że po tym czasie będę już potrafiła napisać coś mądrzejszego,przemyślanego, coś, co pozwoliłoby mi zebrać wszelkie myśli, uczucia, obawy, troski, nadzieje. Niestety, ale jest na to za wcześnie. Pozwolę wrzucić sobie tutaj tekst, który napisałam następnego dnia, po odejściu Habsa. Na chwilę obecną, nie stworze czegoś idealnego, co wpasuje się lepiej i nie wiem, czy kiedykolwiek mi się to uda...

"Wczoraj po 22 odszedłeś, przegrałeś walkę z cholerną chorobą, która atakowała Cię z każdej możliwej strony. Jestem z Ciebie bardzo dumna za Twoją walkę, za siłę i chęć życia, za to, że byłeś ze mną do samego końca. Choroba zbierała swoje żniwa, szybko, bez skrupułów, a ja cięgle widziałam w Tobie chęć i walkę o każdą wspólną chwilę. Cały ten czas byliśmy razem, wałczyliśmy razem i pozwoliłeś mi na to, abym mogła przy Tobie być w tych ostatnich chwilach. Chciałam Ci napisać najpiękniejsze pożegnanie na świecie, w którym zawrę wszystko, co nas łączyło, ile dla mnie znaczyłeś i to jakim niezwykłym i wspaniałym przyjacielem byłeś. Niestety łzy cisną się do oczu, w głowie panuje zamęt i mętlik, bo jak pozbierać to wszystko w całość i w kilkunastu zdaniach opisać wszystko, co sprawiało, że nasza więź jest czymś wyjątkowym. Dlaczego jest, a nie była? Bo już na zawsze będziesz w mojej pamięci i w moim sercu. Bo z prawdziwymi przyjaciółmi nie żegnamy się na zawsze, ale żegnamy się na jakiś czas. Jestem tego pewna, że kiedyś spotkamy się w lepszym świecie, gdzie znowu będziemy szczęśliwi. Opowiem Ci wtedy, co u mnie, a Ty jak zwykle wysłuchasz mnie, popatrzysz swoimi pięknymi, kasztanowymi oczami i położysz głowę na moich kolanach, jak robiłeś to zazwyczaj. Teraz pragnę Ci podziękować za to, że byłeś, za to że zmieniłeś moje życie na lepsze, za to że dzięki Tobie mogłam poznać lepiej psi świat, za to że dałeś mi szansę być swoim przyjacielem i towarzyszem, za to że byłeś wtedy, gdy było źle i cały mój świat walił się z każdej strony, a Ty przychodziłeś z gwiazdką w pyszczku, kładłeś mi ją na kolana, podniosłeś łapę i dałeś do zrozumienia: „nie płacz, jakoś to będzie, damy radę, bo mamy siebie”. Dziękuję Ci również za to, że byłeś w tych najlepszych momentach, gdzie mogliśmy razem dzielić się swoim szczęściem, gdzie razem przezywaliśmy wszelkie wzloty i świętowaliśmy każdy sukces. Dziękuję Ci również za wykonaną pracę za to, jakie przeszkody udało nam się pokonać i za to, jak walczyliśmy z naszymi strachami. Dziękuję Ci przede wszystkim i z całego serca za to, że byłeś, bo to w tym wszystkim jest najważniejsze. Nie było nam dane nacieszyć się sobą zbyt długo, ale wiem i jestem tego pewna, że przez te ponad dwa lata stworzyliśmy niezapomniany i niezwykły duet, który uzupełniał się w 100%. Każde z nas odnajdywało w sobie cząstkę tego drugiego, świetnie dogadywaliśmy się bez słów, a wręcz czytaliśmy sobie w myślach. Zarówno Ty, jak i ja mieliśmy coś za uszami, ale chyba właśnie taka była nasza natura, natura łobuza i buntownika, którą musieliśmy ujarzmić. Dziękuję, że nasze drogi się skrzyżowały, a później podążaliśmy już jedną tą samą. Odchodząc, zabrałeś ze sobą cząstkę mnie, która już zawsze będzie z Tobą, będzie Cię strzegła, pilnowała i nie opuści Cię już nigdy. Dla mnie w pamięci i sercu zostanie już na zawsze nasz wspólny widok, widok który przypomina to zdjęcie. Ty wpatrzony we mnie, a ja w Ciebie. Dwójka przyjaciół idąca przez życie, która korzysta z niego pełną piersią, Dla mnie, to nie jest nasze ostatnie pożegnanie i wiem o tym doskonale. Do zobaczenia…"